Kazanie wygłoszone podczas Mszy św. w Kaplicy Cudownego Obrazu

Ratowała ich wiara i modlitwa.
  XXIVnarodowa pielgrzymka Sybiraków na Jasną Górę,
11-12. 05. 2013 r.

Bracia i Siostry, Zesłańcy Sybiru! Jak zmierzyć wiarę i czym? Mamy termometr wiary i to dobrze wyskalowany. Jest nim modlitwa. Trwanie na modlitwie świadczy o tym, że Bóg jest dla mnie kimś bliskim, żywym, poszukiwanym, kochanym, że zajmuje centralne miejsce w moim życiu wokół którego się ono rozgrywa, że ja nie tylko w Niego wierzę, ale Jemu wierzę.

Papież Benedykt XVI, w rozważaniu o modlitwie, porównał ją do okna, przez które człowiek może w każdej chwili spotykać się z Bogiem i przedstawiać Mu swoje przeżycia, a Bóg może mu błogosławić. Dlatego papież mówił, że to okno winno być zawsze otwarte.

Również obecny papież – Franciszek, zachęca nas, byśmy się nieustannie modlili, aby nie dać się pokonać złu, lecz by zło dobrem zwyciężać budując społeczeństwo bardziej sprawiedliwe, wolne i bardziej bezpieczne dla przyszłych pokoleń. Modlitwa skierowana do Boga jest tak ważna, że pp. Franciszek powiedział: „Kto się nie modli do Boga, ten modli się do diabła”. Diabeł zaś zawsze jest przyczyną kłamstwa, niesprawiedliwości, zaborczości i podziałów.

Bracia i Siostry, Sybiracy! Podczas naszej homilii moglibyśmy się zanurzyć w dantejskie cierpienia, jakie zgotowały Sowieckie władze tysiącom polskich rodzin zesłanych na „nieludzką ziemię”, na zaplanowaną śmierć. I nie byłoby w tym nic dziwnego, ale o tym często słyszymy przy okazji różnych rocznic czy uroczystości związanych z deportacją Polaków na Sybir. Dlatego gromadząc się dzisiaj przed cudownym obrazem naszej Matki i Królowej, pragnę mówić o tym, co pomagało Wam przetrwać te straszne lata, czyli o wierze i modlitwie. Do takiej refleksji skłania nas dzisiaj sam Jezus Chrystus, który w rozmowie ze swoimi uczniami o przemianie smutku w radość, uroczyście ich zapewnia: O cokolwiek poprosicie Ojca w imię moje, da wam. Proście więc, a otrzymacie, aby wasza radość była pełna” (J 16,23-24). Jezus pragnie, abyśmy się modlili w Jego imię. Dlaczego? „Bo nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (J 14,6) – mówi Jezus. Po drugie: „Nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). Tylko Dominus Jezus jest Panem i Zbawcą człowieka. Nie ma innego. Wszyscy, którzy są zbawiani, muszą przejść przez Niego, bo tylko On, jako Dobry Pasterz, jest bramą do nieba. Po trzecie: Modlitwa Jezusa była zawsze wysłuchana, gdyż On modlił się o to, czego chciał Ojciec, a Ojciec chciał tego, o co modlił się Syn.

Modlić się w imię Jezusa, to modlić się przede wszystkim o owoce Jego Męki, Śmierci i Zmartwychwstania, a więc: modlić się o odpuszczenie grzechów własnych i cudzych, o wzrost w łasce Bożej, o dary Ducha Św., o życie wieczne. Bo przecież Jezus po to umarł i zmartwychwstał, aby nas pojednać z Bogiem i doprowadzić nas do życia wiecznego.

I wreszcie, modlitwa w imię Jezusa sprawia, że nie jest już ona samotnym krzykiem ludzkiego serca, przygniecionego brzemieniem własnych win czy niesprawiedliwością świata, lecz stanowi wyraz bezwzględnego zaufania Syna względem Ojca i posiada niezawodną moc … Możemy śmiało powiedzieć, że modlitwa jest najpotężniejszą siłą wszechświata, którą mamy do  dyspozycji. Jest to jedyna w świecie siła, która nawet przeważa tzw. prawo przyrody. To jest to źródło, z którego mamy zapewniony stały dopływ energii, podtrzymując nas w trudach i kłopotach naszego codziennego życia.

Taką moc i taką siłę miała modlitwa i wiara w przeżywaniu przez Was tej odrażającej zbrodni, dokonanej przez Sowietów podczas czterech wielkich wywózek na „Sybir” w 1940 r., ale także i później. Głęboko osadzona wiara w umyśle, woli i sercu zawsze ułatwia przystosowanie się do sytuacji kryzysowej. Pomaga w odnalezieniu sensu życia i celowości istnienia. Świadectwa Zesłańców jednoznacznie potwierdzają, że ich religijność była czynnikiem podtrzymującym nadzieję na przetrwanie. Mówi jedna z Sybiraczek: ,,Byłam wychowywana w duchu katolickim i silnej wierze w Boga. Tego nauczyła nas mama i babcia. To pomogło nam przetrwać ciężkie chwile”. Inna wspomina: „Wiara w Boga i codzienna modlitwa dawały mi siłę i nadzieję. Pomogły mi przetrwać i zrozumieć to „piekło, do którego zostałam wrzucona wbrew mojej woli”. Inny: Zawdzięczam Bogu, że dał mi tyle zdrowia i siły, że zdołałem to wszystko przetrwać i pomóc przetrwać mojej siostrze i innym. Ufałem Bogu bezgranicznie. Jemu powierzyłem swój los. Wiedziałem, że nigdzie nie znajdę pomocy, jak tylko w kochającym Bogu”. Jeszcze inna wspomina: ,,Mamusia zabrała ze sobą i skrzętnie przechowywała obrazek Matki Bożej Częstochowskiej. Przed nim modliłyśmy się codziennie, a w maju potajemnie odmawiałyśmy nabożeństwo, powierzając Maryi nasz tragiczny los. To nam dodawało otuchy. Obrazek ten przywieźliśmy z powrotem do Polski. Jest dla nas prawie jak relikwia”.

Wiara i modlitwa były siłą podtrzymującą chęć do życia tak dla pojedynczego zesłańca, jak i dla całych wspólnot. To wiara i modlitwa scalały w jedną społeczność osoby deportowane, wzmacniając ich religijną i narodową tożsamość. To właśnie wspólne modlitwy były drugim pod względem częstości rodzajem aktywności wspólnotowej. Pierwsze miejsce zajmowała troska o zdobycie żywności, o przetrwanie. Bo na cóż przydałaby się wiara i modlitwa, gdyby nie było człowieka.

Modlitwy nie brakowało w chwilach szczególnego zagrożenia życia – własnego czy osób bliskich. Ona chroniła przed poczuciem bezradności i załamania np. gdy zachorowała matka, jedyna żywicielka rodziny. Modlitwa podtrzymywała w nadziei powrotu do Ojczyzny, w nadziei odnalezienia pogubionej rodziny, zwłaszcza ojców, braci, którzy jako jeńcy zaginęli bez wieści. Kto się nie modlił, kto stracił nadzieję, ten szybko umierał. Modlitwa dodawała niesamowitej mocy przetrwania. Mówią świadkowie: „Od momentu wrzucenia nas do bydlęcych wagonów, przez cały czas pobytu na zesłaniu, mocno wierzyłam, że wrócę do mojego domu, do moich najbliższych, moich sukienek, zabawek, bucików … Tak się jednak nie stało, ale wróciłam do Polski, do mojego ukochanego kraju, mojej Ojczyzny”. Mówi inny: „Chciałem żyć … byłem młody. Wierzyłem, że wrócę i że wiele dobrego mnie spotka. Byłem pewny, że wszystko wytrzymam, wszystko zniosę. Jestem Polakiem i nie mogę zginąć w syberyjskich lodach i morderczej pracy. Silna wiara kazała mi dbać o siebie, o zdrowie, uczyć się, pomagać innym. Całą moją nadzieję położyłem w Bogu”.

Dzięki głębokiej religijności, pobożności, modlitwie i uczciwości zesłańcy często zyskiwali zaufanie miejscowej ludności. Dlatego wielu mogło przetrwać głód, choroby, prześladowania.

Bracia i Siostry, Sybiracy! Czym jest modlitwa, jaką jest siłą, to świadczy także Wasza tu obecność. To właśnie potrzeba modlitwy zgromadziła Was u stóp kochającej Matki, aby przez Jej serce podziękować Jezusowi Chrystusowi za przetrwanie na „katorżniczym szlaku”. Ale też by uprosić miłosierdzie Boże dla tych wszystkich, którzy na wygnaniu, z dala od swojej Ojczyzny, oczekują spełnienia się tajemnicy wiary: ciała zmartwychwstanie. W szczególny sposób chcemy też dziękować Bogu za zdolność przebaczenia wrogom, za to, że nienawiść ustąpiła miłości, zemsta – przebaczeniu, przebaczenie – pamięci, kłamstwo – prawdzie, wrogość – pokojowi, smutek – radości.

Na zakończenie naszej refleksji, prosimy Cię Jezu, który nie tylko ciągle się modliłeś, ale sam byłeś modlitwą, spraw, abyśmy dzięki modlitwie stanowili jedno z Tobą i we wspólnocie Kościoła, jak Ty stanowiłeś jedno ze swoim Ojcem. Maryjo, któraś miała oczy bardziej utkwione w Tym, któregoś nosiła pod sercem niż w otaczającej Cię rzeczywistości, uproś nam nieustanne trwanie w obecności Bożej.

Niech nasze usta nigdy nie przestaną Cię wielbić i dziękować, błagać i przepraszać, mój Boże, bo wielkie jest Twoje miłosierdzie, dzięki któremu żyjemy w doczesności i żyć będziemy w wieczności. Amen.

 

o. Jerzy Pająk
kapelan środowisk niepodległościowych